Jak kochać siebie z wzajemnością – cz. I

Prowadziłam niedawno warsztaty pod tym właśnie tytułem.  Gdy na koniec jak zwykle poprosiłam o  sugestie czy jest coś, co można by następnym razem zrobić lepiej, usłyszałam, że warsztat powinien być dłuższy.

Temat jest niezwykle szeroki a zapotrzebowanie ogromne. Co jakiś czas kobiety z którymi pracuję pytają mnie, jak pokochać siebie, jak zwiększyć poczucie własnej wartości?

Kochanie siebie to moim zdaniem podstawa wszystkiego. Udany związek, satysfakcjonujące relacje z innymi, rodość z tego co się robi – wszystko to jest niemożliwe, jeśli siebie nie kochasz. Tylko co to właściewie znaczy ? Po czym to poznać ?

Na temat poczucia własnej wartości napisano wiele poradników, jednak nie każda z nas wie tak naprawdę na czym polega różnica między samooceną a poczuciem własnej wartości, jak to zmierzyć oraz jak wzmocnić.

Postanowiłam  podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami na ten temat.

Po pierwsze :

JESTEŚ CUDEM.

Tak Ty, każdy z nas. Nie dlatego, że jesteś taka wspaniała, nie dlatego, że zrobiłaś coś wyjątkowego tylko dlatego, że jesteś i już. Tylko tyle lub aż tyle.

Zrozumienie tego to moim zdaniem najważniejszy krok do prawdziwego pokochania siebie.

Już słyszę te głosy oburzenia.  Jaki ze mnie cud, co najwyżej cudak jakiś. Prawie każda z nas ma listę rzeczy, które są do poprawy, które sprawiają, że daleko nam do ideału.

Cofnijmy się jednak wstecz. Zaraz po tym jak się urodziłaś. 

Ludzie podziwiają noworodki, zachwycają się nimi niezależnie od tego czy skórę mają gładką czy pomarszczoną, czy mają piękne czarne loczki czy są kompletnie łyse. Nie ma znaczenia jaki mają nos, nie przeszkadza to, że mają odstające uszy czy jakiś inny „defekt”. Nie ma też znaczenia, jak się zachowują. Niezależnie od tego czy grzecznie leżą w łóżeczku czy drą się na całe gardło wszyscy wpatrzeni są w noworodka jak w obrazek. Cud narodzin, idealne dziecko.

Idylla taka trwa jakiś czas, zachwycamy się każdym uśmiechem, ruchem, pierwszym słowem, nawet zrobiona przez dziecko kupa jest dla wielu powodem do radości .

Działa to również w drugą stronę. Te z was które mają dzieci wiedzą, że na początku dla dziecka jesteśmy idealne. Nie ma znaczenia jak wyglądasz, czy jesteś gruba czy chuda, czy włosy masz jasne czy ciemne.  Nie ma nawet znaczenia czy je umyłaś. Dla dziecka jesteś najcudowniejszą mamą na świecie tylko dlatego, że jesteś.

Dopiero później uczymy ich czegoś zgoła innego.

Zaczyna się miłość warunkowa. Zaczyna się ocenianie, porównywanie do innych. Powstaje przekaz, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. Część z nas była tak traktowana w dzieciństwie, część z nas traktuje tak swoje dzieci. To jeden z powodów narodzin wewnętrznego krytyka, który potem będzie brzmiał w naszej głowie za każdym razem jak zrobimy coś, co w naszym odczuciu jest nie tak.

Nie chodzi o to, by postawić siebie na piedestale, wielbić każde słowo czy gest oraz uważać się za kogoś lepszego od innych. Chodzi o to by pamiętać, że niezależnie od tego jak wyglądamy, jak się zachowujemy i czy nam wychodzi czy nie, zasługujemy na miłość. Chodzi o to by doceniać również to, że się staramy a nie tylko krytykować za to, że „znów” się nie udało.

Ale o tym w kolejnym wpisie o wewnętrznym krytyku, którego warto okiełznać by nie zatruwał nam życia.

Pozdrawiam.

Beata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *